Strona:Anafielas T. 3.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
115

Chce Kowno ubiedz. Nadniemeńskie włości
Leżą pustynią dokoła,
Po polach świecą krwawe trupów kości,
I spalone stérczą sioła.

Krwawą łzą Kiejstut płacze klęski swojéj;
Witold go prosi: — Daj ludzi!
Krzyżak bezpieczny zwycięztwem się poi,
Niech go krzyk rzezi obudzi! —

I zbiera swoich, na Prussy napada,
W Insterburskie ciągnie włości:
Sam zamek wzięty, płomień go dojada,
Rozdarte kraju wnętrzności!

Z łupami z piérwszéj powrócił wyprawy
Witold, jeńców wiodąc mnogo.
— Patrzaj, Kiejstucie, czylim syn twój prawy?
Licz ludzi, czy braknie kogo? —