Strona:Anafielas T. 3.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
114

Dobrze ci było, wielki Gedyminie,
W boju umierać od strzały!
I nie zestarzeć, i w śmierci godzinie
Polegnąć na polu chwały!

A syn twój, Olgerd, nie dźwignie oręża;
Patrzy, jak młódsi się gnają;
Dłoń już bezsilną napróżno wytęża,
Ręce duszy nie słuchają.

A Litwa znowu w Lackie idzie kraje,
Bo Polska stoi otworem;
Polsce Kaźmierza Wielkiego nie staje,
Elżbieta pląsa z swym dworem.

Idą w Lubelskie, Sandomierz pustoszą,
Nad San, w Podgórze wtoczyli,
Między San, Wisłę, po Tarnów lud płoszą,
Mnogi łup zewsząd spędzili.

Dziewięć mil tylko Litwie od Krakowa.
Legła zwycięzkim taborem.
Próżno wieść niosą, Elżbieta Królowa
Pląsa i śpiéwa z swym dworem.

Już nazad gonią ku Litwie z łupami.
Na Litwie smutna wieść krąży:
Mistrz na Żmudź poszedł ze sprzymierzeńcami,
Sześć ziem zjadł, na siódmą dąży.