Przejdź do zawartości

Strona:Anafielas T. 3.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
106

Ten uśmiech tak słodki, co jeszcze go wabił,
Który go wycieńczył, zniewieścił, osłabił;
Spójrzał, lecz nie wrócił na małżeńskie łoże,
Wyrwał się w podwórzec i konia wieść każe,
Ludzi swych zwołuje; nim zabłysły zorze,
On z ojcem już pędzi po Pruskim obszarze.