Strona:Anafielas T. 2.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
88

Mistrz Inflant swoich wysyła Rajtarów,
Daniłło ruskich otroków nam daje,
Nasze trzy wojska nie pobiegą z placu.
O ojcze! pomścim świętéj twojéj głowy,
Na zbójcy twoim, na dzieciach i rodzie,
Do ostatniego zgnieciem niemowlęcia! —

— Lecz Litwę, myślisz, rzekł Wikind ponuro,
Łatwo zwojować, jak zgnieść pisklę w ręku!
O, nie! Ruś jeszcze Mohilnę pamięta;
Kio wié co czeka — zwycięztwo czy pęta?
Śmierć może! Mindows oczyma sowiemi
W dzień i w noc patrzy i śledzi dokoła,
Zemstę gotuje, jak my tutaj jemu!
Nie wierzcie, bracia, zwycięztwu łatwemu.
Nie razem trzeba, koleją zaczepiać,
Znużyć go walką ciągłą, nieustanną,
I ze stron wszystkich obsaczyć jak zwierza,
Miotać nim, targać, aż postrada siły.
Wówczas dopiéro na Litwę padniemy,
Jak jastrząb pada na zlękłego ptaka. —
Mieczem i ogniem kraj cały przejdziemy,
Grody zdobędziem i ziemie zajmiemy. —

— Na imię Boże! rzekł Towciwiłł średni,
Nikt nie wié losu i końca wyprawy,
Aż z niéj powróci, zrachować do domu
Część łupów swoich, albo swego sromu.
Wiedział Świentosław, że mu z po nad Niemna