Strona:Anafielas T. 2.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
49

Most, Zaborole, na podwórce śpieszył.
Słudzy na jego widok się porwali,
Czekając słowa, milczeli i stali.
On z białą laską szedł aż do świetlicy,
Gdzie starszy Smerda u ogniska siedział,
I przyjął posła czarą miodu pełną,
Prosząc, by spoczął, aż oznajmi panu.
Poszedł; znużony usiadł Wejdalota
U gościnnego ogniska i dumał.
A wkoło cicho niewolnicy stali,
Słowa czekali, skinienia patrzali.
Przyszły kobiéty, i znużone nogi
Wodą obmyły, i szytym ręcznikiem
Otarły — potém pokarmy przyniosły,
Których połowę oddał Wejdalota
Kobolóm zamku, pól sługóm zamkowym,
Sam wody napił się, placka skosztował.
Aż wrócił Smerda. — Kunigas was czeka,
Rzekł — Idźcie za mną. — Otworzył podwoje,
I wgłąb na zamek Ryngoldow prowadził.

W prostéj komnacie pan Litwy spoczywał,
Na ziemi leżał na niedźwiedziéj skórze;
Dwa psy ogromne nogi mu lizały;
Na berle, w kącie, drzemał sokół biały;
Tuż tarcz wisiała, złotemi gwoździami
Nabita, świecąc, jak niebo gwiazdami.
Po ścianach łuki, oszczepy i strzały,