Strona:Anafielas T. 2.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
323

Ani go pieśnią przykuła do domu
Kobiéta, ani starość, ani trwoga.
Mindowsa znają széroko sąsiedzi,
Że nie z kądzielą, nie u krosien siedzi. —

A Doumand milczał, wciąż mu usta drżały,
To blednął, znowu czerwienił się cały,
To niespokojny rzucał się po skórze.

Już kury piały — za dębowym stołem
Siedzieli jeszcze, jeszcze ucztowali,
A róg przechodził od ręki do ręki.
Mindowsa czoło jaśniało pogodą,
Usta nadzieją zwycięztwa się śmiały,
Już liczył łupy, już jeńców związywał,
Kniazia Romana zamykał w ciemnicę.
A Trojnat patrzał i potrząsał głową,
I wzgardą każde wtórzył jego słowo.
— O Kniaziu! rzecze nakoniec, jest u mnie
Stary Burtynik; on i wróżyć umié,
I pieśni śpiéwać o ojców przygodach,
I prawić dzieje dawniejszego świata.
Nieraz on mówił o strzelcu, co w bory
Szedł na niedźwiedzia i spotkał Bojara,
A Bojar spyta — Dokąd to? mój bracie! —
— Na łowy idę; niedźwiedź upatrzony,
Pójść go wziąść tylko. — Nuż Bojar o skórę
Niedźwiedzia mówić. A strzelec za srébra