Strona:Anafielas T. 2.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
256

Lecz Żmudzi starsza siostra wyciągnęła
Rękę, Żemajtys na nogi powstała,
Oczy przetarła i pieśni wtóruje.

Mistrz szarpie płaszcz swój i bije się w czoło,
I mścić odgraża ogniem i mieczami.
Już w Prus granice wstąpili — o trwogo!
I tu wzburzony lud, zamki się palą,
Biją ofiary przy ogniach kupami,
Ludzie ze śpiéwy cisną się staremi,
I Bogów dawnych czcząc, czołem im biją.
Już zakopanych dobyli bałwanów,
Wśród dróg na słupach stoją znów, i twarzą
Czarną Krzyżaków sile urągają.

Ujrzawszy Mistrza lud nie bije czołem,
Ani się ciśnie całować strzemienia,
Podnosi pałki, dosiada swych koni,
I długo wrzeszcząc męczy się w pogoni.

Mistrz blady, dwakroć zwraca się, Komtura
Rada wejrzeniem, skarży mu się wzrokiem;
A wszyscy milczą, jadą, bo gniew taki
Nie da się w słowa zamknąć, wydać mową. —

Litwa zerwała z Zakonem przymierze,
Krzyże zwalone na sąsiedniéj Żmudzi;
Jeszcze raz Prusy, na głos pobratymców,
Wiarę już dawniéj wszczepioną rzucili!