Strona:Anafielas T. 2.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
243

A Christjan rzecze — Znam kraj, z kijem w dłoni
Przeszedłem sioła, grody i hradyszcza,
Byłem w ich chałach, jadłem razem z niemi,
I jedną myślą nieraz z niemi żyłem,
I z jednéj czary miód gościnny piłem.
Lud dobry — Wielu nawróciłem słowy,
Że krzyż całując, przyjmowali wiarę. —
Cóż? Gdym plecami do nich się obrócił,
Każdy Chrystusa dla Perkuna rzucił.
Nie prędko jeszcze oświécą się wiarą,
Płaczę! Lecz widzę, Bóg od nas twarz swoją
Odwraca gniewny od niemiłych dzieci.
O! nie tak, Mistrzu, nawracają ludy,
I nie tak pasą owce Chrystusowe —
Ty mieczem walczysz, miecz na twoją głowę
Zwróci się, wedle słów Pisma Bożego.
My winni, panie, kiedy nas odbiegą —
Nie dusz zbawienia, korzyści szukamy,
Nie dobra ludu, doczesnych dóbr sobie;
A kto nawraca orężem i siłą,
Imię Chrystusa ten napróżno wzywa;
A kto nawraca dla korzyści swojéj,
Ten pracy gorzkiéj owocu nie zbierze.
Idźmy jak bracia, nawracajmy szczérze,
Naówczas ludy uznają w nas braci;
Owoc sowity za trudy zapłaci.
I ujrzym słońca wiary choć jutrzeńkę,
Nad biédną ziemią w pomrokach leżącą;