Przejdź do zawartości

Strona:Anafielas T. 2.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
209

Oczy w ognisko wlepione bez ruchu —
Sam jeden, pusto w komnacie szerokiéj,
Nogi bez Wiżos, bok bez białéj broni,
Włos rozpuszczony żałobnie po skroni. —
Nawet ognisko nie jasno pałało;
Ledwie w niém główni dwie zagasłych tłało.

Stanął i patrzał Trojnat, a Mindowe
Usłyszał szelest, podniósł ciężko głowę,
I oczy martwe wlepił w twarz Żmudzina.
— Mindows to? Trojnat zbliżając się rzecze,
Mindows to gnuśnie u ognia spoczywa,
Gdy Litwa z Żmudzią, dwie siostry rodzone,
Płaczą i smutną pieśń pogrzebną wiodą.
Mindows to jeden, bez sług, bez przyjaciół?
Wiernego miecza, sokołów, ogarów?
Otoż co Mnichy zrobili już z ciebie —
Martwca, co chłodne ciało u ogniska
Grzeje, i czeka stosu i mogiły,
Zapomniał wojny i lęka się wroga!
Tyżeś to Mindows, ów syn Ryngoldowy,
Co miecz Ryngolda dźwignąć byłeś zdolny,
Coś swoich braci twarde zwalił głowy?
Tyżeś to, powiedz, czy duch twój tu przyszedł
Na ziemię dawną, obaczyć się z swemi,
I u ogniska rodzinnego płakać?
O wstyd ci, hańba, gnuśny Kunigasie!
Pęta na nogach, jarzmo na twéj szyi.