Strona:Anafielas T. 2.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
174

Chciał przed Allepsem, uchylając głowę,
Na bój śmiertelny wziąść błogosławieństwo;
Zbliżał się, ujrzał wielkie ludu tłumy,
Gwar, szum i krzyki usłyszał zdaleka,
Ponaglił konia i u murów stanął.
Lecz się nie spodział takiego widoku; —
W starém Romnowe Krzyżacy gościli,
Konie ich piły z Świętéj rzeki wodę,
A przeciw dębu, w rozbitym namiocie,
Mistrz Andrzéj z Mnichy i pany ucztował.
Trojnata twarz się krwią i łzami zlała,
Miecz mu zastękał i ręka zadrżała,
Zsiadł z konia, w tłum się mieszając zebrany,
Patrzał i jęczał — Co tu Niemcy robią?
Po co tu przyszli? Zkąd te Litwy tłumy? —
I Wejdaloci, jak żołnierz pobity,
Pierzchają, włosy rwąc, targając szaty,
Na ziemię bladą upadają twarzą,
Płaczą i jęczą, i klątwy strasznemi
Oczy Perkuna chcą zwrócić ku ziemi.

— Ojcze! rzekł Trojnat, wstrzymując Ewarte,
Ewarte, co go znał od lat dziecięcych —
I u was Niemcy! Czego lud się zbieżał?
Na Bogi, powiedz, zkąd płacz ten i żałość? —
— Widzisz, rzekł Kapłan, Bogi opuściły
Litwę występną, skarały nas Bogi!
Niemiec na Prusy stąpił jedną nogą,