Strona:Anafielas T. 2.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
161

I noga Niemców nie wyjdzie ze Żmudzi. —
A Wejdaloci szli rokując klęski,
Strasząc ich głodem, wojnę powiadając,
Ziemi trzęsienia, straszne wód wylewy,
Burze, pioruny, na niewierne ludy.
I drżeli wszyscy. Bajoras po zamkach,
Kunigasowie, starszyzna, lud wiejski,
Każdy drżał; wiary, którą wyssał z mlékiem,
Nie chcąc do piersi przyrosłéj odrzucić.
Tylko po zamkach na Rusi granicy,
Od Lachów brzegu, od niemieckiéj strony,
Starsi, co dawno z obcemi drużyli,
Co żony sobie Chrześcianki brali,
Jednakiém okiem na wszystko patrzali,
Czekali, myśląc — co z ludźmi, to z nami! —

Lecz nigdy jeszcze od stu lat nie było
Tylu pobożnych u dębu w Romnowe,
Tylu nad morzem u Znicza Praurimy,
Tylu u brzegów świętych rzek i jeziór,
Tylu po starych gajach poświęconych,
Nigdy się tyle ofiar nie składało
W ręce Kapłanów, nigdy u ołtarzy
Tyle się ogniów dzień i noc nie tliło.
Świątyń się mury tłumem opasały,
U brzegów rzeki, pod wierzby staremi,
Siedzieli starzy, nad Litwą płakali,
Młodzi na ojców mogiły wchodzili