Strona:Anafielas T. 2.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
157

Mówił Mistrz, Marti z siedzenia powstała,
I nieruchoma pojąc się słuchała,
A rękę męża podejmując zwolna,
Mistrzowi z swoją w milczeniu podała.
Mindows nie cofnął podanéj prawicy,
A Mistrzu w oczach radość zabłysnęła.
— Przyjmiesz więc wiarę? o litewski Królu! —
Spytał raz jeszcze. Marti powiedziała —
— Przyjmiem ją, panie, przyjmiemy ją z ludem. —
— Przyjmę, tak! przyjmę, rzekł Mindows Mistrzowi,
By wrogi pożyć, położyć pod nogi,
I zdeptać, zniszczyć, stratować, jak podłe
Robaki, co mi duszę wyjadają. —

Mnich Christjan klęczał, modlił się za pogan,
Modlił się płacząc, by ich Bóg oświecił,
I chęć im dawszy, dał władzę pojęcia
Tajemnic wielkich, dał cnoty téj wiary.
Wiedział jak ciężko rozstawać się z wiarą,
Co głaszcząc wszystkie zwierzęce popędy,
Dogadza zemście, rozkoszy nie broni;
Wiedział, jak ciężko zwlec skórę, co wrosła
Na duszy, w latach siły i młodości. —
Modlił się, wiedząc, że cudu potrzeba,
Ufając, że Bóg da cud jego modłóm.
A gdy wstał, twarz mu świéciła radością,
Siły uczuciem, niebieską nadzieją.
Jął im tłómaczyć wiary tajemnice,