Strona:Anafielas T. 2.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
156

Że Mindows zdrajca, odstąpił swych Bogów,
I szyję poddał pod stryczek Zakonu. —
— Nie! Mistrz mu Andrzéj, ty większy niż kiedy,
Sławniejszy będziesz od swych przodków, panie!
Wstyd prawdę rzucić, by się fałszu chwytać,
Lecz nie wstyd błędy dla prawdy porzucać.
Pomyśl o wielki, o mądry Mindowe,
Jak na twém czole królewska korona
Pięknieby, jasno nad Litwą świéciła —
Jakbyś był wielkim Monarchą i Królem,
Gdybyś szedł z nami, ze światem szedł całym.
Cóżeś ty teraz? — Jak wyspa wśród morza,
Sam we swych błędach, od ludów zachodu,
Wiarą jak tamą i murem się grodzisz. —
Na was, na pogan, jak na zwierzę dzikie,
Z całego świata na wojny zwołują,
A nikt wam ręki, przymierza nie poda!
Ty zechcesz — skiniesz, i Litwa za tobą
Pójdzie, jak poszła Buś za Włodzimiérzem,
Jak Lachy poszli z Królem Mieczysławem.
I tamtych Królów naród błogosławi,
Świat czci ich cały, kości ich wielbione
W świątyniach leżą, przed Boga obliczem;
Dusze ich stoją u Boga na niebie —
W koronie światła, szczęśliwości, sławy!
Tobie, Mindowsie, przystało być Litwie,
Czém byli Rusi Olga z Włodzimiérzem,
Polsce Dąbrówka z Mieczysławem Królem. —