Strona:Anafielas T. 2.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
116

Stanął w granicach, zbiérać wojsko każe,
Rozesłał gońce po posiłki nowe,
Czeka na zbiegi, a gniewem się pasie,
A snu na chwilę nie przyjmie na oczy,
I sercu nie da odpocząć od złości.
Lecą Bajoras do Litwy wysłani,
Nowe się wojska w obozie gromadzą,
I z pod Połocka wracające zbiegi
Stają schwytani w Mindowsa szeregi. —

Stanął Kunigas, przeliczył ich okiem,
— Dość, rzekł, pójdziemy na ziemie Zakonu;
Wojska ich teraz w Połocku ucztują,
Myślą, że ranny z ziemi nie powstanę,
I długo będę lizał swoją ranę. —

Rzekł, i w bezbronne Liwów ziemie wpadli;
Biada ci, ziemio, biada wam, mieszkańce!
Już łuny świécą; sioła, lasy, pola,
Ogniem zniszczone, zryte kopytami.
Gdzie przejdą, sypią za niemi mogiły,
Gdzie przejdą, — głuche zgliszcza i pustynie.
Lud próżno w lasy i błota ubiega,
Stadami w połon pędzą go Litwini,
Jak bydło wiążą i przed sobą gnają.
I brańcy płacząc wloką się za wojskiem,
Starce, otroki, kobiéty i dzieci;
Co śmierć po siołach z ogniem oszczędziła,
Spętane wloką na ciężką niewolę.