Strona:Anafielas T. 2.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
112

Napróżno Ruś ich i Niemcy witają
Ostremi groty, kamieńmi, oszczepy —
Jaćwieże idą śpiéwając odważni,
Drapią się mężni Litwini za niemi,
Prusacy idą, idą Krywiczanie.
Aż most się ugiął pod ludu ciężarem,
Pod trupów mnóstwem i koni i ludu —
Chrzęszczy, ugina, i zatrząsł, i łamie;
Wody Połoty niosą jego szczątki,
A ludzie toną, wołając ratunku.
Tam garstka tylko przy zamku została,
A na nią tysiąc z murów się wytacza,
I wkoło biorą, i mężnych Jaćwieży
Ilu tam poszło, tyle trupów leży.
Krzyk się zwycięztwa széroko rozlega,
Mindows rwie włosy, łaje i przeklina —
A krwi widokiem już wojsko rozżarte,
Rwie się na zamek, opasuje wkoło.
Napróżno zewsząd wodą go obléwa,
Sypią w rów chrósty, drzewa i kamienie,
Ciągną domostwa z spalonego sioła;
Trupy się nawet poległych zaparły,
By żywym usłać bracióm zemsty drogę.
Dzień cały próżno tamować chcą wody;
Trzy razy groblę sypali Litwini,
Trzy razy groblę wyrwali Rusini,
Aż słońce zaszło i noc czarna spadła —
Przerwała boje, pracy nie przerwała.