Strona:Anafielas T. 1.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
269

Na dowód chęci dary wam przysyła.
Dobrém je sercem przyjmijcie od niego.
Jutro wóz zajdzie, jutro Keleweże
Córkę na zamek u Niemna powiezie,
I zięć wam za nią, jak chcecie, zapłaci. —

Ojciec i matka w zadumieniu stali,
Jakby im szczęście tak wielkie się śniło.
Już Witolowe swaty odjechali,
A oni jeszcze do siebie nie przyszli;
Lecz gdy zaczęto podarki wyjmować,
I drogie szaty, i sznury bursztynu,
Złote łańcuchy, i szuby bogate,
Oni, jak cudze, ostróżnie wznosili,
I jak na cudze, dziwiąc się, patrzali.
Dzień przeszedł w ciągłém zdumieniu i gwarze.
Romussa ciągle w świronku płakała.
Nadeszło jutro — drużki pieśni smutne
Nócić jéj, czesząc długi włos, zaczęły:


O mój ojcze drogi!
Moja matko miła!
Kto będzie mył nogi,
Które córka myła?

Kto łoże uściele?
Zgotuje wieczerzę?
Córkę obcy bierze,
Wiezie za mil wiele.