Strona:Anafielas T. 1.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
233

Podniósł się, ręką między oczy zmierzył,
I z hukiem w głowę poczwary uderzył.
Ze świstem kamień przeszywał powietrze;
Ale, dotknąwszy ledwie smoczéj głowy,
Tocząc się, upadł bezsilny na ziemię.
I smok, jak wprzódy, sunął się na niego,
Sycząc straszliwie, przeraźliwym wzrokiem
Szukając oczu swego przeciwnika,
Ażeby przestrach wlać do jego duszy.

Lecz Witol wzroku smoczego unikał,
I, łuk napiąwszy, w tył się cofnął jeszcze;
Potém, zatrutą wypuszczając strzałę,
W samą paszczękę roztwartą ją posłał.