Strona:Anafielas T. 1.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
222

Witol do swojéj precz uszedł świetlicy,
Po drogim koniu tęskniąc, przyjacielu;
I długo, długo siedząc u ogniska,
Wspominał o nim, próżny żal podsycał.

Tymczasem starca nie pocieszą słudzy.
Próżno piosenki młoda córka nóci,
Bojary jego łudzą go nadzieją,
Że w świat pobiegną i klacz taką drugą
Od czarodzieja z za morza dostaną.
Król wié, że drugiéj takiéj niéma w świecie,
I ciężko wydycha, i targa włos biały,
Do snu się nawet, choć północ, nie kładzie.
A córka słowy przemawia czułemi,
I pyta ojca: co począć rozkaże,
Czém gniew ukoić, uspokoić żale?
On rzekł do córki: — A po Aszwie mojéj
Żal nie ustanie póki mego życia.
Lecz byłby mniejszy, gdybym cudownego
Dostać mógł miecza od gościa mojego.
Miecz ten u boku bezustannie nosi,
I za nic oddać nie chciał go w zamianę. —
— Miecz ten od niego ja, ojcze, dostanę —
Rzekła mu córka. Z siedzenia się zrywa,
Do staréj mamki czarownicy śpieszy,
Szepce z nią długo, długo się neradza,
Wraca do ojca i powtarza znowu:
— Miecz ten od niego ja, ojcze, dostanę.