Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od wszelkiego niepokoju i wszelkich wyrzutów sumienia, pod wpływem jakiejś trwogi nieokreślonej, część nocy spędził bezsennie i w gorączce. Dlaczego? Już jej nie kochał przecież; tylko myślał o tem, że listy jego zostały w rękach tej kobiety, że je może tamtemu przeczyta i z których, któż wie, spowodowana złą radą, gotowa skorzystać kiedyś, aby zakłócić spokój jego i szczęście.
Ta troska o listy, rzeczywista czy zmyślona, albo też pokrywająca inną, bez jego świadomości, skłoniła go do kroku nierozważnego; postanowił udać się do Chaville, czemu się dotąd z tazawziętością opierał. Ale bo komuż poruczyć zlecenie tak poufne i drażliwe?... Pewnego poranku lutowego, wsiadł do pociągu co wychodzi o dziesiątej, bardzo spokojny, z sercem bezpiecznem i z tą tylko obawą, że zostanie dom zamknięty a kobietę zbiegłą już wślad za swym bandytą.
Zaraz na zakręcie drogi, uspokoiły go rolety podniesione i firanki u okien i przypomniawszy sobie wzruszenie swe na widok światełka błyskającego w cieniu, co za nim uciekało, naigrawał się z siebie i ze znikomości swych wrażeń. Już to nie ten sam mężczyzna przyjeżdża i za-