Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miotom i meblom. Ani jednej książki, ani jednego świstka na stole, gdzie się znajdował tylko wspaniały i ogromny kałamarz bronzowy, bez atramentu, błyszczący, jakby w wystawie sklepowej; ani cienia partycyi na starym fortepianie w kształcie spinetu, z którego niegdyś przy pierwszych utworach czerpał natchnienie. Popiersie z białego marmuru kobiety młodej, o rysach delikatnych, ze słodkim wyrazem, blade w tym zapadającym zmierzchu, udzielało większego chłodu jeszcze kominkowi bez ognia, przysłoniętemu draperyą i smutno zdawało się spoglądać na ściany pełne wieńców złoconych, ze wstęgami, medalów pamiątkowych i napisów w ramach. Była to cała spuścizna zaszczytów i sławy, wspaniałość, jako wynagrodzenie pozostawiona żonie, którą ona pielęgnowała, jakby ozdobę grobu szczęścia swego.
Zaledwie weszli, otworzyły się drzwi gabinetu i ukazała się pani de Potter.
— Czy to ty, Gustawie?
Myślała, że jest sam; z widocznym przeto niepokojem stanęła, ujrzawszy postać nieznaną. Wykwintna i ładna, ubrana z inteligentną elegancyą, zdawała się delikatniejszą od biustu swego a słodki wyraz twarzy przemieniony był