Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

usta co kształt straciły, uśmiech brakiem zęba przedziurawiony.
Teraz, kiedy się tak zestarzała, co się stanie z tą biedną istotą, obok której sypiał tak długo? Gdy wyda pieniądze, jakie jej pozostawił, gdzie się zwróci, w jaką toń wpadnie? I nagle stanęła mu w pamięci smutna ulicznica, którą napotkał pewnego wieczoru w traktyerni angielskiej, umierającą z pragnienia przed kawałkiem łososia wędzonego. Taką się stanie, ona, której tak długo przyjmował starania, tkliwość namiętną i wierną. Myśl ta doprowadzała go do rozpaczy... Jednakże co robić? Dlatego, że miał szczęście spotkać tę kobietę, jakiś czas z nią żyć, byłże skazanym na to, by ją zatrzymać na zawsze, poświęcić jej szczęście? Dlaczego on, nie tamci? W imię jakiej sprawiedliwości?
Widywać się z nią nie pozwalał sobie, ale do niej pisywał; a w listach tych, z umysłu trzeźwych i suchych, przebijało się wzruszenie, pod obsłonką rad rozsądnych i kojących. Nakłaniał ją do odebrania Józia z pensyi, żeby miała zajęcie i rozrywkę, ale Fanny wzbraniała się. Na co czynić to dziecko świadkiem jej boleści i zniechęcenia? Dosyć już, że w niedzielę włó-