Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

caj, zwódź je, niechaj płaczą, nikczemne! Nigdy im się nie dasz tak we znaki, jak one się dały innym.
Stryj Cezary tryumfował:
— Widzisz, pan nie bierze tych rzeczy tak tragicznie jak ty... Proszę sobie wystawić, jaki on naiwny... zwleka zerwanie, z obawy, żeby się nie zabiła!
Jan przyznał się otwarcie do wrażenia, jakie na nim sprawiło samobójstwo Alicyi Doré!
— Ależ to co innego... — żywo odezwał się Caoudal. Tamta była to istota smutna, mięka, z rękami obwisłemi, biedna lalka bez trocin... Dechélette mylił się, sądząc, że przez niego umarła... Było to samobójstwo ze znużenia, z obrzydzenia sobie życia; podczas kiedy Safo... oho! ona miałaby się zabić... Zanadto lubi miłość i będzie się paliła do końca, aż do profitek. Ona jest z rasy tych „jeunes premiers“, które nigdy nie zmieniają ról i kończą... bez zębów, bez rzęs, ale zawsze jako „jeunes premiers“. Spojrzyj na mnie... czy się zabijam?... Gryzę się, to prawda, ale wiem dobrze, że kiedy ta uciekła, to wezmę inną, że ich będę zawsze potrzebował... Twoja metresa zrobi tak samo jak ja i jak już nieraz robiła... Tylko że już niemłoda, więc jej to przyjdzie trudniej.