Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jedź, jedź, umykaj; bardzo będę rada.
Obrzucali się obelgami wobec złośliwej ciekawości dziecka, leżącego w trawie, na brzuchu, kiedy przeraźliwy dźwięk trąby, stokroć powtórzonej przez echa stawu i piętrzącego się po wzgórzach lasu, zagłuszył nagle ich kłótnię.
— Dosyć?... czy może jeszcze chcecie? — zapytał gruby Hettéma i zaczerwieniony, z szyją wydętą, czekając, z rogiem przy ustach, wywieszenia flagi grożącej.