Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
III.

— Zdaje mi się, że tym razem znalazłam... ulica d’Amsterdam, naprzeciw dworca... trzy sztuki i duży balkon... Jeśli chcesz, to pójdziemy zobaczyć, jak wrócisz z ministeryum... Wysoko... piąte piętro... ale będziesz mię nosił. Tak było przyjemnie... Pamiętasz?... — Rozweselona tem wspomnieniem, tuliła się do jego szyi, muskała ją, szukając dawnego miejsca, swego miejsca.
To mieszkanie w hotelu, we dwoje, wśród zwyczajów tamtejszych, gdzie dziewczęta w siatce na głowie i w pantoflach włóczą się po wschodach, gdzie poza ścianą cienką jak papier, słychać krzątanie się innej pary, gdzie klucz, lichwę, obówie, mieszają się z cudzemi, życie dawało się nieznośnem. Nie dla niej z pewnością; byle z Janem, wszędzie byłoby jej dobrze: na poddaszu, w piwnicy, choćby i w ryn-