Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nic na to nie odpowiadając, umówił się z nią o jutrzejsze widzenie i umknął, pozostawiwszy dla Machaume na podziękowanie za kolacyę kilka ludwików, szczątki studenckiego zasobu. Dla niego było to rzeczą skończoną. Jakiem prawem miał zakłócać życie tej kobiecie i czemby ją wynagrodził za to, czego ją pozbawia?
Napisał do niej to wszystko, tegoż samego dnia, o ile mógł najostrożniej, najszczerzej; ale się nie przyznał, że nagle z ich stosunku, z tego kaprysu lekkiego, przyjemnego, wyłoniło się dlań jakieś wrażenie gwałtowne, niezdrowe, gdy po owej nocy miłosnej, usłyszał szlochanie tego zdradzonego kochanka, naprzemian z jej śmiechem i z jej klątwami, godnemi praczki.
Ten tęgi chłopiec, wzrosły zdala od Paryża, wśród stepów prowensalskich, odziedziczył nieco szorstkości ojca i całą delikatność oraz nerwowość matki, której był żywym obrazem. Dla uchronienia się od kuszących uciech, miał on też przykład stryja, co nieporządnem życiem i szalonemi wybrykami, rodzinę ich pozbawił połowy majątku i o mało imienia jej nie zniesławił.
Stryj Cezary! Ktoby powiedział Janowi te dwa wyrazy, przypominające mu wiadomy dra-