Przejdź do zawartości

Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkie po kolei, tak, jakby skrzypce w pamięć się zamieniły.
W dzień, oboje młodzi chodzili na długie spacery. Dziewczynka poznawała coraz lepiej swego towarzysza, chociaż rozmowy ich nie zawierały jeszcze w sobie tego, co nazywamy zupełnem przypomnieniem sobie ubiegłych lat. Ulubionem miejscem ich spacerów była opuszczona willa. Kamienna ławka nad sadzawką z łabędziami dziwnie przypominała dziewczynce pensję. — Czy pan wie, że to miejsce jakby żywcem przeniesiono tutaj z naszego kraju? Drzewa tylko są inne, ale gdy tu siedzimy, zdaje mi się, że poza nami zamiast tego pustego domu stoi budynek szkolny. I dziewczynka zaczęła opowiadać o szkole to, co pamiętała, ale w pewnej chwili zarumieniła się i umilkła. Chciałam kiedyś grać tak, jak pan, ale właśnie od czasów tej próby wszystko poszło inaczej, — zakończyła opowiadanie.
Była to jej pierwsza próba skrytykowania samej siebie, uczyniła to wobec chłopca, człowieka, który zjawił się teraz w jej pamięci niby osoba zdawna znana, tylko jakoś skromnie pozostała na boku przez cały czas jej młodzieńczego życia. Ta skromność, którą nie wiedziała, czy sobie, czy jemu przypisać, gniewała ją teraz i dziwiła. Skądże teraz znowu takie szybkie zbliżenie? I dziewczynka myślała nad tem nieraz długo nim usnęła. Jezioro pluskało pod ogrodem o kamienny brzeg, kwiaty pachniały bardzo silnie, a jakiś daleki śpiew jakby jej podpowiadał wyraźnie to, czego się sama domyślić nie mogła.
Bo to, co miała zrozumieć, nie mogło być powiedziane ani jednem słowem, ani temi wszystkiemi głosami, jakie napełniały wspaniałą noc południową. To musiało w niej dojrzeć, a wtedy dopiero jej oko dostrzeże w całym świecie to samo, bo nic innego nie istniałoby już gdziekolwiek. I gdyby kto, co wiele już zrozumiał chciał pomódz jej myśleniu, wytłomaczyłby napewno, że ma ona w sercu maleńkie, ledwo co posiane ziarno, pochodzące z tej samej sło-