Strona:Aleksander Szczęsny - Baśnie Andersena.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

abyś kiedyś mogła sama odebrać oczekiwaną nagrodę. — Wtedy syrena wzniosła swe przezroczyste ramiona ku słońcu i poraz pierwszy uczuła, że płacze ze szczęścia.
Na statku tymczasem zaczął się już ruch i po chwili zauważyła ona, jak książę z małżonką, szukając jej, zwrócili oczy na kołyszące się piany, jakby przeczuwając, że tam się od nich oddaliła. Więc syrena niewidzialna ucałowała szczęśliwą parę, uśmiechnęła się doń i uniosła się z dziećmi powietrza ku różanym, wysoko płynącym obłokom.
— Tak, po trzystu latach wzniosę się do królestwa bożego — coś w niej szeptało.
— Jeszcze wcześniej możesz się tam dostać — odpowiedział jej jeden z powietrznych duchów. — My wnikamy niedostrzegalnie między ludzi i widok każdego dobrego dziecka tam na ziemi skraca czas naszej próby. Dziecię nie wie, kiedy niby powietrze przepływamy przez pokoje, ale widok jego przenika nas radością, a lata naszego czekania upływają odtąd szybko, jak chwilki. Ale jeżeli napotkamy zło na świecie, spada ono na nas całym ciężarem i wtedy płaczemy gorzko, pracując dalej nad dobrem dla ludzi, z którymi nas kiedyś szczęśliwość połączy.