Strona:Aleksander Szczęsny - Baśnie Andersena.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śpiewała dźwięczniej nad inne, książę uśmiechnął się do niej, co jeszcze bardziej zasmuciło syrenę, wiedziała, że ona zaśpiewałaby daleko piękniej. O, pomyślała sobie, gdybyż książę wiedział, że podarowałam swój najmilszy ze wszystkich głos poto, aby tylko módz być przy nim!
Potem niewolnice zaczęły tańczyć przy dźwiękach muzyki, a wtedy syrena wzniosła w górę białe ramiona, okręciła się na czubeczkach palców i zatańczyła tak lekko, jak nikt inny tegoby nie potrafił. Każde poruszenie jeszcze bardziej uwydatniało jej piękność, a błękitne oczy były piękniejsze i bardziej wymowne od śpiewu niewolnic.
Taniec ten wszystkich zachwycił, a przedewszystkiem księcia, który nazwał ją swoją najdroższą dzieweczką, a syrena tańczyła dalej, ledwo nogami tykając ziemi, choć ostry ból ją przenikał. Wreszcie książę oświadczył jej, że musi na zawsze z nim pozostać i pozwolił jej sypiać na aksamitnej poduszce u swych drzwi.
Odtąd przebrana za młodego pazia towarzyszyła syrena księciu zawsze w jego wycieczkach. Przejeżdżali razem konno szumiące lasy, gdzie zielone gałązki czepiały się ramion, a ptaki śpiewały w gęstwinie liści. Wdrapywali się na wysokie góry i choć syrena raniła sobie nóżki o kamienie, uśmiechała się tylko i towarzyszyła księciu aż tam, gdzie obłoki przepływały głęboko pod niemi, niby stada ptactwa, lecące do obcych krajów.
I dopiero nocami, gdy w zamku książęcym wszyscy spali, syrena siadała na wybrzeżnych, marmurowych schodach i zanurzywszy zbolałe nóżki w chłodną wodę, rozmyślała o swoich, pozostawionych tam w głębi.