Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żonę. Siedm lat cichej i beznadziejnej miłości usprawiedliwia mnie chyba dostatecznie. Przyznaję, że popełniłem głupstwo pisząc śmieszne listy do Wiery Nikołajewny — kiedy była jeszcze panną — oczekując w dodatku odpowiedzi od niej. Przyznaję, że przysłanie naramiennika było jeszcze większem głupstwem. Lecz... patrzę w pańskie oczy i czuję, że mnie pan zrozumie.... Wiem, że nigdy nie będę miał dość siły, by wyrwać jej obraz z mego serca.
Rozumiem, że to uczucie moje się panu nie podoba, lecz proszę powiedzieć, w jaki sposób chce je pan z mej piersi wyrwać?
Czy przenosząc mnie do innego miasta, jak to właśnie powiedział Mikołaj Mikołajewicz? Czyżbym i tam nie kochał Wiery Mikołajewny? Czy też każe mnie pan przymknąć? I z więzienia przecież mógłbym jej dać znak życia. Pozostaje więc tylko jeden środek: śmierć... A jeśli tego żądacie, przyjmuję ją pod każdą postacią.
— Zamiast mówić poważnie, schodzimy na ton melodramatu, przerwał Mikołaj Mikołajewicz i nasadził kapelusz na głowę. Sprawa jest jednak bardzo prosta: albo pan przestanie zupełnie nachodzić swoimi listami Wierę Mikołajewnę, albo też w przeciwnym wypad-