Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

daję rękę jak równy równemu. „Proszę mi wybaczyć, że nachodzę, ale chwilowo znalazłem się w przykrych okolicznościach, oczekując z dnia na dzień otrzymania posady... Jakżeby się ten odważył dać mi mniej jak rubla? Nigdy w życiu!“
Spodobało mi się wszystko, co mi opowiadał. Spróbowałem i ja na drugi dzień tej samej taktyki. Bałem się z początku, ale nic, po trochu się wzwyczaiłem, przywykłem i począłem strzelać jak mistrz. Gdybym był nie zachorował, tobym był nie zaniechał tego życia. Ono i poniżające i niebezpieczne, ale zajmujące i zawsze pieniądze w kieszeni — duże pieniądze i lekkie.
Liczyć trzeba zawsze na psychologję. Wchodzę naprzykład do inżyniera, wtedy robię technika budowlanego: wysokie buty, w kieszeni stary meter drewniany; u kupca jestem byłym subjektem; u mecenasa sztuki — autorem; u wydawcy — literatem; pomiędzy oficerami robią na mnie składkę, jako na byłego oficera. Encyklopedja!... Lawirować trzeba i wyślizgiwać się jak wąż, każdej chwili na pikiecie, cały na baczności, aby się nie zdradzić, nie przesolić, nie wpaść w żebraczy ton. Cały czas patrzeć mu w oczy, nie i nie w oczy, ale nad nos, bo w ten sposób ostatecz-