Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jestem patronką klasztoru dla upadłych dziewczyn i dlatego z obowiązku służbowego muszę zbierać informacje o was.
Lecz tu nagle wzburzyła się Genia.
— Zaraz mi się stąd wynoś stara oślico! Próchno! Ścierko!... Wasze przytułki Magdalenek — są gorsze od więzienia. Sekretarze wasi korzystają z nas, jak psy z padliny. Wasi ojcowie, mężowie i bracia przychodzą do nas i my nabawiamy ich wszelkich chorób... Umyślnie... — oni ze swej strony zarażają was. Wasze dozorczynie żyją z furmanami, stróżami i stójkowymi, a nas sadzają do kozy za to, że śmiejemy się, lub żartujemy pomiędzy sobą. I oto jeżeli pani przyjechała tu dla oględzin naszego zwierzyńca, to powinnaś wysłuchać prawdy, wypowiadanej prosto w oczy.
Lecz Tamara spokojnie powstrzymała ją.
— Przestań Gieniu, ja sama... Czyż naprawdę baronowo, sądzi pani, że jesteśmy gorsze od tak zwanych porządnych kobiet? Do mnie przychodzi mężczyzna, płaci mi dwa ruble za wizytę, lub pięć rubli za noc i ja tego wcale nie ukrywam, przed nikim na świecie... A proszę powiedzieć, baronowo, czy pani zna choć jedną zamężną damę, któraby nie oddawała się gwoli namiętności — młodemu, lub dla pieniędzy — staremu. Wiem doskonale, że pięćdziesiąt procent wśród was pozostaje na utrzymaniu kochanków, pozostałe zaś, leciwsze, utrzymują młodych chłopców. I oto cała różnica między nami. Jesteśmy kobiety upadłe, lecz my nie kłamiemy i nie udajemy, wy natomiast upadacie wszystkie i kłamiecie przytem. Niech pani teraz sama pomyśli, na czyją korzyść wypada porównanie?
— Brawo, Tamara, dobrze im tak! zawrzesz-