Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uścisnął jej wyciągniętą pulchną rękę, udekorowaną pierścionkami i pomyślał ze wstrętem:
„Bierz licho! Gdyby ta gadzina miała duszę, i gdyby duszę tę można było odczytać, to dowiedziałbym się ile bezpośrednich i pośrednich zbrodni ukrywa się w jej zakamarkach. Należy zaznaczyć, że Lichonin idąc na Jamską, prócz pieniędzy, wziął z sobą rewolwer i często po drodze sięgał do kieszeni i odczuwał zimne dotknięcie metalu. Spodziewał się zniewagi, gwałtu i przystosował się do spotkania ich w należyty sposób. Ale ku jego zdziwieniu, wszystko co przypuszczał i czego się obawiał, okazało się tchórzliwem, fantastycznem przywidzeniem. Sprawa wyglądała znacznie prościej, banalniej, prozaiczniej i jednocześnie była bardziej przykrą.
— Ja, mein Herr, — powiedziała obojętnie i z wysoka gospodyni, siadając na niskiem krześle i zapalając papierosa. — Pan zapłacił za jedną noc, a zamiast tego wziął dziewczynę jeszcze na jedną dzień i jedną noc. Also, pan winien jeszcze dwadzieścia pięć rubli. Gdy dajemy dziewczynę na noc, bierzemy dziesięć rubli, za dobę dwadzieścia pięć. To jest taksa. Pozwoli pan zapalić? — i podała mu papierośnicę. Lichonin, sam nie wiedząc dlaczego wziął papierosa.
— Chciałem pomówić z panią zupełnie o czem innem.
— O! niech się pan nie fatyguje mówić: Ja wszystko doskonale rozumiem. Prawdopodobnie młody człowiek, chce wziąć ta dziewczyna, ta Lukka, całkiem do siebie na utrzymanie, albo, żeby ją — jak to się mówi po rusku — żeby ją ocalić? Tak, tak, tak, to się zdarza. Dwadzieścia dwa lata mieszkam w publiczny dom i zawsze w najlepszy, po-