Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cerowała, szorowałabym podłogę, gotowałabym jedzenie, cóż prostszego. Oczywiście wypadnie mu się kiedyś ożenić z bogatą. Ale on napewno nie wyrzuci mnie tak na ulicę nagą, jak święty turecki. Chociaż jest głuptas i mówi od rzeczy, ale widać, to porządny panicz. Zapewni mi jakoś przyszłość. Jestem dziewczyna prosta, skromna i na zdradę nie zgodzę się nigdy. A przecież powiadają, że zdarza się i tak... Nie będę mu tego naturalnie mówiła. A że przyjdzie do mnie do łóżka i przyjdzie jeszcze dziś wieczorem, to tak jak Bóg na niebie“.
I Lichonin zamyślił się również, zamilkł i posmutniał; odczuwał już nadmierny ciężar czynu, który popełnił. I dla tego ucieszył się nawet, gdy zastukano do drzwi i na jego „proszę wejść“, ukazało się dwóch studentów: Sołowjew i Niżeradze, który u niego nocował.
Sołowjew, starszy i już tyjący, o szerokiej, rumianej nadwołżańskiej twarzy, z jasną maleńką kędzierzawą bródką, należał do liczby tych dobrych, wesołych i prostych chłopców, których sporo jest na każdym uniwersytecie. Wywczasy swe, a miał ich dwadzieścia cztery godziny na dobę, dzielił między piwiarnią, błąkaniem się po bulwarach, bilardami, wintem, teatrem, a czytaniem gazet i romansów i cyrkiem; krótkie zaś przerwy zużywał na jedzenie, spanie, domową naprawę garderoby — przy pomocy nici, tektury, szpilek i atramentu, i na skróconą, najrealniejszą miłość, do przypadkowej kobiety z kuchni, przedpokoju, lub ulicy. Jak cała zresztą młodzież jego sfery, miał się za rewolucjonistę, chociaż ciężyły mu spory polityczne, waśnie i wzajemne kłócenie się; nie znosił czytania broszur politycznych i pism