Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a później zarznie człowieka, umyje ręce i zapali lampkę przed obrazem — dodał Ramzes.
— Właśnie. Nie znam nic przykrzejszego nad połączenie szczerej pobożności z wrodzonym popędem do zbrodni. Czy wiecie panowie, ilekroć rozmawiam z Szymonem sam na sam — a rozmawiamy ze sobą długo, godzinami całemi — nieraz ogarnia mnie lęk przed nim. Wydaje mi się, że oto stoję o zmroku na ruchomej desce, zaglądam w głąb jakiejś cuchnącej studni, gdzie z trudem rozróżniam całe roje głębiących się na dnie gadów. A przecież jest on istotnie pobożnym i jestem przeświadczony, że kiedyś w przyszłości wstąpi do klasztoru, gdzie będzie żarliwie modlił się, umartwiał; licho wie, w jaki sposób zdoła on sharmonizować w swej duszy nie kłamaną ekstazę religijną, z bluźnierstwem, z jakąś wstrętną namiętnością, z sadyzmem, lub czemś innem w tym rodzaju.
— Nie oszczędza pan przedmiotu swych obserwacji — zauważył Jarczenko, wskazując oczyma na przysłuchujące się rozmowie dziewczyny.
— Wszystko jedno. Między nami panują teraz oziębłe stosunki.
— Dlaczego to? — spytał Pawłow, który słyszał koniec rozmowy.
— Ot, głupstwo, o którem nawet nie warto wspominać... — odpowiedział z wymijającym uśmiechem reporter. — Niech no pan przysunie swój kieliszek, panie Jarczenko.
W tej chwili żywa Niura, która nigdy nie umiała być dyskretną, poczęła pytlować:
— A to dlatego, że pan Sergjusz sprał go po pysku w obronie Niny. Przyszedł do niej pewien staruszek... i pozostał na całą noc... A Nina chodziła wtedy z czerwoną flagą... T ten staruszek przez