Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swą brakiem czasu. Często natomiast brał udział w koleżeńskich sądach polubownych; przemówienia jego cechowała niezbita lolgiczność, zazwyczaj też, ku obopólnemu zadowoleniu stron, sprawy kończyły się zgodą. Podobnie jak i Jarczenko, cenił on popularność wśród uczącej się młodzieży; stąd też, jeżeli nawet spoglądał na ludzi z pewną pogardą, nie okazywał tego nigdy ani jednym, choćby najmniejszym ruchem.
— Nikt przecież nie kusi pana koniecznie do grzechu — zauważył tonem pojednawczym. Po — cóż tu więc ten patos i melancholja, kiedy sprawa przedstawia się najzupełniej jasno. Towarzystwo, złożone z kilku młodych dżentelmenów, pragnie wspólnie w sposób niewinny i wesoły spędzić resztę nocy, potańczyć, pośpiewać, wchłonąć w siebie pewną ilość kufli piwa i wódki. Wszystkie inne zakłady, z wyjątkiem tych właśnie domów, znajdują się zamknięte. Ergo...
— Zatem, pojedziemy się weselić do kobiet sprzedajnych? Do prostytutek? Do domu publicznego? — przerwał mu głosem drwiącym i pełnym oburzenia Jarczenko.
— A chociażby nawet? Zdarzyło się kiedyś, że chciano upokorzyć pewnego filozofa i w tym celu podczas obiadu posadzono go gdzieś na szarym końcu przy grajkach. Filozof, zajmując swe miejsce, rzekł wówczas: „Oto najpewniejszy sposób aby uczynić ostatnie miejsce pierwszem“. Zresztą, powtarzam raz jeszcze, jeżeli pańskie sumienie nie pozwala panu, jak pan powiada kupować kobiety, to przecież może pan wrócić z domu publiczenego, nie uroniwszy tam kwiatu swej niewinności.
— Pańskie dowodzenie — rzekł Jarczenko — przypomina mi zupełnie tych mieszczan, którzy