Przejdź do zawartości

Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ku i dobrego tonu — tańcząc, starali się zachować jak najbardziej nieruchomo z opuszczonemi rękoma: równocześnie unosili głowy ku górze, przechylając się zlekka i usiłując nadać swym twarzom wyraz zmęczenia i znużenia. W antraktach, według utartego szablonu, całe towarzystwo z miną znudzoną i niedbałą wachlowało się chustkami do nosa...
Wogóle wszyscy starali się czynić swemi osobami wrażenie ludzi, należących do najlepszych sfer towarzyskich, którzy jeżeli nawet zabawiają się tańcami, czyniąc to raczej przez kurtuazje zniżając się jedynie do drobnej uprzejmości towarzyskiej. Mimo to jednak, subjekci pana Kiereszkowskiego tańczyli z takim zapałem, że pot spływał z nich strumieniem.
W tym czasie w niektórych domach publicznych zdarzyło się kilka awantur. Jakiś zakrwawiony człowiek, którego twarz w bladem świetle księżyca wydawała się czarną od krwi, pędził środkiem ulicy, rzucając naokół przekleństwa i wymysły; nie zwracając uwagi na rany, jakie zadano mu w walce, szukał uparcie swej zgubionej czapki. Na Małej Jamskiej wynikła znów bójka między pisarzami sztabu i marynarzami.
Noc miała się ku końcowi. Zmęczeni muzykanci grali jak w malignie, przez sen, siłą mechanicznej wprawy.
Najniespodzianiej do zakładu publicznego Anny Markówny wkroczyło siedmiu studentów, docent uniwersytetu i miejscowy reporter.

VIII.

Przybysze, z wyjątkiem reportera, spędzili ze sobą cały dzień na wspólnej majówce ze znajomemi pannami.