Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przybywał znów murzyn z tinglu z kwiatkiem w butonierce i w wykrochmalonej koszuli, która ku ogólnemu zdumieniu dziewczyn, nietylko że nie walała się w zetknięciu z czarną skórą, lecz przeciwnie wydawała się jeszcze bardziej oślepiająco białą.
Ci, rzadko pojawiający się goście, podniecali przerafinowaną wyobraźnię prostytutek, rozbudzali ich stępioną uczuciowość i zawodową ciekawość; w takich chwilach właśnie wszystkie dziewczyny, zakochane niemal w egzotycznych gościach, zabiegały o ich względy, kłócąc się i zazdroszcząc sobie wzajemnie.
Pewnego razu Szymon wpuścił na salę jakiegoś starszego człowieka o wyglądzie mieszczucha. Powierzchowność jego nie wyróżniała się niczem szczególnem: chuda, ponura twarz o wystających, jak guzy, kościach policzkowych, czoło niskie, broda w klin, jedno oko umieszczone znacznie wyżej od drugiego. Wszedłszy do sali, podniósł rękę w górę, zamierzając się przeżegnać i w tym celu począł rozglądać się po pokoju, szukając w nim świętego obrazu; nie znalazłszy jednak tego, czego szukał, niezrażony zawodem, opuścił wnet rękę ku ziemi, splunął i z poważną miną zbliżył się do najgrubszej w sali dziewczyny — Kasi.
— Pójdziem — rzekł lakonicznie, wskazując wzrokiem na drzwi.
Tymczasem podczas nieobecności gościa na sali, wszystkowiedzący Szymon, z miną tajemniczą i uroczystą opowiedział swej kochance, Niurze, że przybyły nazywa się Diadczenko i że jest to ten właśnie człowiek, który ubiegłej jesieni zgodził się, wobec braku kata, dokonać egzekucji na osobach jedenastu skazańców, których następ-