Przejdź do zawartości

Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
III.

Do samego obiadu, który podają o godzinie szóstej, czas wlecze się nieskończenie długo i monotonnie. Bo też wogóle przedział, jaki istnieje między dniem a nocą, w życiu tego domu jest okresem pustym i martwym. Ze względu na nastrój, ten przedział czasu ma niejakie podobieństwo do owych bezbarwnych i pustych godzin, jakie w dni uroczystych świąt przeżywają na pensjach i w instytucjach te wychowanice, które pozostały w zakładzie; oto porozjeżdżały się koleżanki, czasu wolnego, którego niema czem zająć, jest aż nadto dużo, w salach panuje przez cały dzień jasna i przyjemna nuda.
Dziewczęta w samych tylko spódnicach i białych kaftanikach, z obnażonemi rękami a częstokroć i boso włóczą się bez celu, przechodząc z pokoju do pokoju; chodzą nieumyte i nieuczesane, od czasu do czasu uderzają leniwie palcem wskazującym w klawisze starego fortepianu: leniwie rozkładają karty do wróżenia, leniwie kłócą się ze sobą i w męczącem rozdrażnieniu oczekują wieczoru.
Lubce, która po śniadaniu zaniosła Amorowi resztki chleba i skrawki wędlin, wkrótce uprzykrzyła się zabawa z psem. Do spółki z drugą dziewczyną Niurą kupiła sobie cukierków berberysowych i ziarnek słonecznikowych: w tej chwili stają obie przy parkanie, odgradzającym dom od ulicy, gryzą ziarnka, z których łupinki pozostają im na podbródkach i piersiach, i obojętnie paplają o wszystkich tych, którzy w tej chwili przechodzą ulicą: o latarniku, nalewającym naftę w latarnie uliczne, o policjancie, niosącym urzędową