Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

myślą tylko o kochankach i własnych przyjemnościach, ale o obowiązkach swoich, to już zupełnie nie pamiętają.
Nastała chwila milczącego zakłopotania. Zastukano do drzwi, poza któremi rozlega się głos kobiecy.
— Proszę przyjąć pieniądze i dać mi marki. Piotruś już poszedł.
Rewirowy powstaje z krzesła i poprawia szablę.
— Ale mnie już czas na służbę. Wszystkiego dobrego, pani Anno. Wszystkiego dobrego panie Iaaku.
— A może jeszcze kieliszeczek na drogę? — zaprasza Izaak.
— Dziękuję. Nie mogę już więcej, takeście mnie państwo uraczyli.
— Dziękuję za towarzystwo, a niech pan o nas nie zapomina.
— Ależ i owszem. Do widzenia.
W progu jednak zatrzymuje się na chwilę i mówi znacząco:
— W każdym razie niech pani posłucha mej rady i póki czas wyzbędzie się tej dziewczyny. Rozumie się, że to rzecz pani, w każdym razie jednak, jako dobry znajomy, uprzedzam...
Z temi słowy opuszcza pokój. Gdy już kroki jego ucichły na schodach, Emma, krzywiąc się, mówi z pogardą.
— Chciałby brać pieniądze i od jednej i od drugiej strony.
Obecni stopniowo opuszczają pokój. W całym domu panuje w dalszym ciągu zmrok.
W powietrzu unosi się mdły zapach więdnącego tataraku. Naokół panuje cisza.