Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach, panie Szacki! Pan zawsze potrafi namówić! Ale proszę wyobrazić sobie, że żal mi jej. Taka uprzejma dziewczyna.
Horyzont zamyślił się na chwilę. Poszukiwał odpowiedniego argumentu i nagle wypalił:
— Padającego popchnij! Przekonany jestem madame Szajbes, że ona nie cieszy się popytem.
Izajasz Sawicz, maleńki, chorowity, podejrzliwy staruszek, ale w razie potrzeby stanowczy, poparł Horyzonta; rzeczywiście p. Szacki weźmie dwadzieścia pięć rubli, my dostaniemy z pięćdziesiąt i chwała Bogu odczepilibyśmy się od niej. Przynajmniej nie będzie kompromitowała naszego zakładu.
W ten sposób Sońka Ster, ominąwszy zakład rublowy, została przeniesiona do półrublowego, gdzie wszystkie szumowiny, całemi nocami mogły naigrawać się nad dziewczętami. Sońka pewnego razu w nocy zadrżała z przerażenia, gdy Tekla, baba mająca około sześciu pudów wagi, wyskoczyła na dziedziniec dla potrzeby fizycznej i krzyknęła do przechodzącej gospodyni:
— Gosposiu! Posłuchajcie: trzydziesty szósty gość! Nie zapomnijcie.
Na szczęście Sonię nie bardzo niepokojono: nawet i w tym zakładzie była za brzydka. Nikt nie zwracał uwagi na jej śliczne oczy i brano ją tylko w tym wypadku, gdy nie było pod ręką innej. Farmaceuta odnalazł ją i przychodził do niej co wieczora. Ale czy to tchórzostwo, czy specjalnie żydowska oględność, czy wreszcie wstręt fizyczny nie pozwoliły mu zabrać tej dziewczyny do domu. Przesiadywał koło niej całe noce i po dawnemu cierpliwie czekał, aż wróci od przygodnego gościa, urządzał jej sceny zazdrości