Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

krewnym, a potem znowu w drogę. W pierwszą po dróż zamierzam zabrać z sobę żonę. Wiecie panowie, coś w rodzaju podróży poślubnej. Jestem przedstawicielem Sydrysa i dwóch firm angielskich. Jeżeli łaska, proszę zobaczyć, mam z sobą próbki.
Bardzo szybko dostał z maleńkiej, ładnej, z żółtej skóry, torby podróżnej kilka długich, kartonowych składanych księżeczek i ze zręcznością krawca zaczął wywracać je, trzymając za jeden koniec, skutkiem czego kartki, z lekkim trzaskiem, szybko opadały na dół.
— Proszę spojrzeć, co za piękne próbki; wcale nie gorsze od zagranicznych. Proszę zwrócić uwagę. Oto, naprzykład trykot rosyjska a ten trykot angielski, lub oto kamgarn i szewiot. Proszę porównać, wziąć w palce, i panowie przekonacie się, że wyroby rosyjskie prawie w niczem nie ustępują zagranicznym. A przecież mówi to o postępie, o wzroście kultury. A zatem całkiem nie — słusznie Europa uważa nas, rosjan, za barbarzyńców.
— A więc, złożywszy nasze wizyty rodzinne, obejrzymy jarmark, odwiedzimy ostrożnie Chateau de Fleurs, a potem nad Wołgę, dolnym biegiem do Carycyna, nad Czarne morze, do wszystkich uzdrowisk i znowu do siebie do domu do Odesy.
— Przepiękna podróż — powiedział skromnie podporucznik.
— Niema co mówić, przepiękna, — uznał pan Symeon, ale niema róży bez kolców. Praca komiwojażera jest nadzwyczaj trudna i wymaga wiele znajomości, nie tyle znajomości rzeczy ile, jakby to powiedzieć... duszy ludzkiej. Niejeden wcale nie