Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skrzyżowaniu ulic otwierano budki z fiałką[1], maleńkie sklecone z desek „bałagany“, gdzie pod pozorem sprzedaży kwasu handlowano sobą. Tuż obok, za przepierzeniem z cienkich desek przebywało po dwie po trzy stare dziewki; dla wielu matek i ojców ciężkie i pamiętne było to lato wobec haniebnych chorób ich synów gimnazistów i kadetów. Przyjezdni potrzebowali służby i tysiące dziewcząt chłopskich spieszyło z okolicznych wiosek do miasta.
Naturalnie, że popyt na prostytucję stał się niezwykle wielki. I oto z Odesy, Moskwy a nawet z Warszawy, Łodzi i Petersburga przyjechało mnóstwo szykownych cudzoziemek, kokotek fabrykacji rosyjskiej i najzwyczajniejszych, pospolitych prostytutek.

Władnie dał się odczuć deprawujący wpływ setek miljonów szalonych pieniędzy. Potok złota jakgdyby zalał, żwirował i zatopił w sobie całe miasto. Liczba kradzieży i zabójstw wzrosła z przerażającą szybkością. Policja skompletowana w zwiększonej liczbie, traciła głowę i upadała na siłach ale i o tem powiedzieć należy, że nasyciwszy się obfitemi łapówkami, podobną była do najedzonego boa, wbrew woli sennego i leniwego. Ludzi mordowano za nic, bez powodu, tak sobie. Zdarzało się poprostu, że zbliżano się wśród białego dnia, gdzieś na pustej ulicy, do przechodnia i pytano: „Jak się nazywasz?“ — Fiodorow — „Ach, Fiodorow? więc masz!“ i rozpruwano mu brzuch nożem. Żartownisiów tych nazwano w mieście „nożowcami“’ a były wśród nich nazwiska, które jakoby stanowiły dumę kroniki miejskiej: Polisz-

  1. Fiałka napój chłodzący. (Przyp tłum)