Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

klaszcząc językiem. — I nie myśl, że postępuję tak z przekonań lub dla zasady... Bynajmniej! Jako anarchista uznaję szczerze, że im gorzej — tem lepiej... Na szczęście jednak jestem graczem i cały mój temperament wkładam w grę, dla tego też zwyczajna obrzydliwość przemawia przezemnie mocniej od onego uczucia nieziemskiego. Dziwna jednak rzecz, jak myśli nasze harmonizują się ze sobą. Przed chwilą właśnie chciałem zapytać cię o to samo.
— Ja również nie mam pociągu. Czasami, kiedy czuję się bardzo zmęczonym, biorę od Izaka klucz od jego pokoju i śpię na kanapie. Wszystkie dziewczyny przyzwyczaiły się już odawna do tej myśli, że jestem istotą trzeciej płci.
— Czyż rzeczywiście... nigdy?
— Nigdy.
Już co prawda, to prawda — zawołała Niura — pan Sergjusz, to zupełnie, jakby święty pustelnik.
— Dawniej jeszcze, przed pięciu laty — ciągnął Platonow — i ja doświadczałem tego uczucia, lecz widzisz — budzi to we mnie zbyt wielkie znudzenie i obrzydzenie. Zupełnie jak te muchy, które przed chwilą udawał pan artysta. Zczepią się ze sobą przez chwilę na jakimś oknie, a potem podrapią się zdumione tylnemi łapkami po krzyżu i rozbiegną na zawsze. Budzić zaś tutaj miłość?... Na to zdobyć się nie umiem, nie jestem bohaterem z ich romansu. Jestem przedewszystkiem brzydki, wobec kobiet zaś czuję się skrępowanym i zachowuję się nieśmiało i uprzejmie. Dziewczyny tutejsze pożądają dzikich żądz, krwawej zazdrości, łez, zamachów samobójczych, bicia, ofiar — jednem słowem histerycznego romantyzmu. Zresztą, to bar-