Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy cóż to za bezeceństwo. Skoro tylko wróci, zaraz mu wszystko powtórzę.
— Proszę! Z łaski swojej — wycedził po aktorska Szabaszników, starając się nadać twarzy wyraz lekceważącej pogardy. — Ja sam powtórzę mu wszystko.
— To mi zuch, lubię go za to — zawołała radośnie i złośliwie Gienia, uderzając pięścią w stół. — Jak to odrazu poznać ptaka po locie, pana po cholewach!
Mańka Biała i Tamara spojrzały zdumione na Gienię; skoro jednak dojrzały w jej oczach chytre ogniki i drgające nerwowo nozdrza, zrozumiały o co idzie i roześmiały się.
Twarz Gienki miała zawsze podobny wyraz, ilekroć dziewczyna przeczuwała, że zbliża się wywołana przez nią awantura.
— Nie stawiaj się tak bardzo — zauważył Lichonin — tu wszyscy są równi.
W tej chwili weszła Niura z poduszką, którą położyła na kanapie.
— A to po co! — wrzasnął Szabaszników. Zabrać mi to zaraz. Tu nie dom noclegowy.
— Daj jej pokój kochaneczku! Co się z tobą dzieje — zaoponowała Gienia łagodnie, chowając poduszkę poza plecami Tamary. — Czekaj kochanku, posiedzę z tobą lepiej.
Obeszła naokoło stołu i zmusiła Borysa, aby zajął miejsce na krześle, poczem usiadła na jego kolanach. Zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła ustami do jego warg, a był to pocałunek tak długi i mocny, że studentowi zaparło oddech w piersiach. Tuż przed oczyma swemi ujrzał dziwne wielkie, ciemne oczy kobiety — oczy błyszczące, zamglone i nieruchome. I wydawało mu się — a trwało to je-