Strona:Aleksander Dumas - Historja Dziadka do Orzechów.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wego kryształu. Nareszcie zabrzmiał śpiew, słodkie głosy się ozwały:

Kto to płynie po rzece esencji różanej,
Wśród woni słońc żarem i złotem przegrzanej,
Wśród tonów pieśni muzyki cudownej,
W kolorach tęczy tej łodzi czarownej?

A echo odpowiedziało od brzegu:
— Marynia! Marynia!

Tymczasem sześciu murzynków wstrząsało w takt parasole zdobne w dzwonki, któremi ocieniali Marynię, podczas gdy schylona wpatrywała się w wartki bieg fali.
Wreszcie przybyli do przeciwległego brzegu, Marynia z dziadkiem wysiadła na ląd. Zostawało im przebyć jeszcze mały gaik pełen drzewek, których owoce dziwnie przejrzystych kolorów niby topazy i rubiny zwieszały się z gałęzi.