Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O! ja także, droga Katty — odezwał się d‘Artagnan — nie przestanę cię nigdy kochać, bądź pewna. Lecz odpowiedz mi szczerze na jedno pytanie, czy nie mówiono u was o młodej kobiecie, którą pewnej nocy porwano i która zniknęła bez wieści?
— Poczekaj pan... Lecz na Boga, panie rycerzu, czyżbyś jeszcze i tę kobietę kochał?
— Nie, nie, jeden z moich przyjaciół za nią przepada. Athos, którego tu widzisz.
— Ja?... — krzyknął Athos takim głosem, jak gdyby na jaszczurkę nadepnął.
— Ty, ty, nie zapieraj się — ciągnął d‘Artagnan, ściskając go za rękę. — Wiesz dobrze, jak my wszyscy interesujemy się nieszczęśliwą panią Bonacieux. A Katty nas nie zdradzi: prawda, moja droga?... Trzeba ci wiedzieć, dziecko kochane, że to żona tego obrzydliwego koczkodana, którego spotkałeś przed domem, idąc do mnie.
— O, mój Boże — zawołała Katty — przypomniałeś mi pan mój przestrach, czy on mnie aby nie poznał!
— Więc już widziałaś tego człowieka?
— Przychodził dwa razy do milady.
— To tak? i kiedyż był?
— Mniej więcej temu dwa tygodnie.
— Spodziewałem się tego.
— Wczoraj także przychodził.
— Wczoraj wieczorem?
— Tak, na chwilę przed przyjściem pana.
— Mój drogi Athosie, jesteśmy otoczeni szpiegami! Cóż, Katty, sądzisz, że cię poznał?
— Nasunęłam wprawdzie na twarz zasłonę, lecz może już przedtem mnie poznał.
— Proszę cię, Athosie, zejdź na dół, on cię najmniej z nas wszystkich podejrzewa i zobacz, czy stoi jeszcze przed drzwiami.
Athos wyszedł i powrócił zaraz.
— Niema go nigdzie, a dom zamknięty.
— Poszedł z raportem, poszedł donieść, że wszystkie ptaszki są obecnie razem w klatce.
— Ulotnijmy się zatem — rzekł Athos — Planchet zostanie i doniesie nam, co nastąpi.
— Chwilkę, przyjacielu. Posłaliśmy po Aramisa, trzeba zaczekać.