Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Milady wyprostowała się blada i straszna i odepchnęła d‘Artagnana gwałtownem uderzeniem w piersi.
Rozwidniło się już zupełnie.
D‘Artagnan starał się powstrzymać ją i uchwycił ręką peniuar z cienkiego indyjskiego muślinu, błagając o przebaczenie; lecz ona wyrywała się gwałtownie, chcąc od niego uciec.
Cienki muślin rozdarł się i obnażył ramiona milady... Na jednem z tych ramion, okrągłych i białych jak kość słoniowa, d‘Artagnan, wzruszony niewymownie, spostrzegł i poznał kwiat lilji, oznakę niczem niezmazaną, wyciśniętą hańbiącą ręką kata.
— Wielki Boże! — wykrzyknął d‘Artagnan, puszczając peniuar i martwiejąc prawie z przerażenia.
Dosyć tego było dla milady, czuła się zdradzona tym jednym wykrzyknikiem d‘Artagnana.
Zapewne zobaczył!...
— Ten człowiek zna obecnie jej tajemnicę!... tajemnicę straszliwą, o której nikt w świecie nie wie... oprócz niego.
Odwróciła się, już nie, jak kobieta zła wściekle, lecz, jak zraniona pantera.
— A! nędzniku!... — rzekła — zdradziłeś mnie nikczemnie, a teraz znasz moją tajemnicę! Więc umrzesz!
Pobiegła do szkatułki ozdobnej, stojącej na toalecie, otworzyła ją drżącą ręką, wyjęła sztylet w złotej oprawie, z ostrzem cienko zakończonem i jednym skokiem rzuciła się na d‘Artagnana.
Pomimo znanej odwagi młodzieniec przeląkł się; przeląkł się twarzy zmienionej, oczu rozszerzonych okropnie, bladości śmiertelnej i ust, do krwi przygryzionych; cofnął się do ściany, jak gdyby ujrzał żmiję, pełzającą ku sobie... i ręką, zimnym potem oblaną, ujął za szpadę i z pochwy ją wyciągnął.
Milady, na nic nie zważając, darła się do niego i starała się ostrzem do gardła mu dostać, a szpadę wytrącić z ręki.
D‘Artagnan do tego nie dopuścił i końcem szpady mierzył raz w oczy, to piersi kobiety, a zasłaniając się w ten sposób, cofał się ku drzwiom pokoiku Katty.
Milady przez ten czas rzucała się na niego, jak wściekła, rycząc ze złości straszliwie.