Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

thosa ją oświeciła... Gniew i obraza, błyszczące w oczach muszkietera, pomimo iż usiłował hamować się, przejęły śmiertelną trwogą czułą Dulcyneę.
Mousqueton opowiedział swemu panu, iż spotkał Aramisa i d‘Artagnana i że ostatni poznał podjezdka, który go przyniósł do Paryża i którego sprzedał za trzy talary.
Porthos niedługo zabawił u swej oblubienicy, wyszedł rozsierdzony, wyznaczając jej spotkanie przy klasztorze Saint-Magloire.
Pani Coquenard, drżąc cała, pośpieszyła do klasztoru Saint-Magloire. Przeczuwała biedaczka, co ją czekało, i przygotowana była na wymówki straszne. Porthos tak jej imponował pańskiem ułożeniem!...
Wszystko, co człowiek zraniony w miłości własnej wypowiedzieć jest zdolny: srogie wyrzuty, wymówki i przekleństwa, wszystko to spadło na kornie pochyloną głowę pani notarjuszowej.
— Niestety !... — odezwała się — starałam się zrobić jak najlepiej... Jeden z klijentów naszych jest handlarzem koni; zadłużył się on bardzo w kancelarji męża i nie chciał w żaden sposób zapłacić. Wzięłam w długu konia i muła; przyrzekł mi niegodziwiec dostarczyć wierzchowców królewskich...
— Otóż, moja pani — rzekł Porthos — jeżeli był winien więcej, niż pięć talarów, to ten twój handlarz oszukał cię djabelnie.
— Przecie każdemu wolno starać się o kupno tanie — odparła notarjuszowa, starając się usprawiedliwić.
— O! niezupełnie, szanowna pani. Ci, co szukają taniego towaru, winni pozwolić innym poszukać sobie przyjaciół hojniejszych.
Po tych słowach Porthos wykręcił się na pięcie i zamierzał odejść.
— Panie Porthos!... Panie Porthos! — zawołała notarjuszowa — moja wina, przyznaję, nie powinnam była się targować, gdy chodziło o wyekwipowanie kawalera tak znakomitego!
Porthos milczał i odsuwał się coraz dalej.
Notarjuszowa widziała go już oczami wyobraźni, niknącego niby w obłoku świetnym, otoczonego księżnemi, margrabinami, które rzucały mu pod nogi pełne wory złota...