Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zagryzła wargi. Cios był dobrze rzucony, tak, że oszołomił ją na chwilę. Gorączkowo starała się zebrać myśli, aby uniknąć porażki. Joe Teitelberg z obojętną miną obserwował ciągle swoje olbrzymie lakiery...
Ale pani Luiza odzyskała szybko równowagę.
— Doprawdy zapomniałam, — mówiła już spokojnie, — jak wielki i ciężki obowiązek przyjąłeś dobrowolnie na siebie. Nie przeczę, że los Eriki musi cię interesować. Jak wiesz, córka moja bawi w tej chwili w majątku swoich przyjaciół, hrabiów Graebe von Bauernburg. Nie wątpię, że pod dachem tych ludzi czuje się przynajmniej tak dobrze, jakby czuła się wśród rodziny Teitelbergów. Wyjeżdżając z Berlina uproszę moich przyjaciół, aby nadal wzięli część opieki nad Eriką na swoje barki. Z pewnością nie odmówią mi tej wielkiej przysługi, bo na pogrzebie Adolfa, stary hr. Graebe von Bauernburg sam ofiarował się z pomocą. Uważam, że propozycję powinieneś przyjąć z entuzjazmem... Zresztą odrzucenie prośby tak wpływowego człowieka mogłoby być nawet niebezpieczne dla twoich interesów. Widzisz więc, że i ja myślałam o Erice i równocześnie starałam się ulżyć tobie w ponoszeniu zbyt wielkich ciężarów opiekuna...
Wiadomość tę połknął Joe Teitelberg na pozór obojętnie, tylko w jego oczach migotały