Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spojrzeć mu w twarz. Chciała się upewnić, czy rzeczywiście o niczem nie wie, czy też rozmyślnie rzuca te słowa, aby przekonać, się jak na nią podziałają.
Ale na twarzy barona Teitelberga malowało się tylko zakłopotanie. Patrzał błagalnie w jej oczy.
— Czy przebaczasz mi?
— Przebaczam.
Pochylił się wtedy nad nią, dotknął grubemi wargami jej twarzy.
Ogarnęło ją uczucie wstrętu. Chciała się cofnąć, odepchnąć go od siebie. Opanowała się jednak szybko. Wiedziała, że chwilowe uczucie tkliwości i przypływ sentymentu u tego olbrzyma, może lada chwila przemienić się w straszny, nieobliczalny w skutkach gniew. Przymknęła powieki, zacięła nerwowo usta.
A on całował jej oczy, jej twarz, starał się sinemi jak wątroba ustami rozchylić jej usta. Jego zimne, wilgotne ręce zaczęły ślizgać się po jej ciele. Coraz silniej przyciskał ją do swojej piersi, w której grały urywane chrapliwe głosy. Pod wpływem wstrętu i lęku znieruchomiała zupełnie. Bezwładnie poddawała się pieszczotom. A on przygarniał ją coraz bardziej ku sobie, wpijał się palcami coraz chciwiej w jej ciało.
Nagle uściski zesłabły. Krew uderzyła mu do głowy. Na twarzy wystąpiły fjoletowe plamy. Chwycił go paroksyzm astmatycznego kaszlu.